17.01.2009 r. zasnął w Panu opatrzony Świętymi Sakramentami Antoni Tadeusz Ziomek OCist. (ur. 05.05.1935 r.) Wikariusz naszej parafii. Ceremonii pogrzebowej konclelebrowananej w Sulejowie 20.01.2009 r przewodniczył o godz. 14.00 opat wąchocki O. Eugeniusz Augustyn OCist. Homilię wygłosił nasz ojciec Proboszcz. Dnia następnego trumna z ciałem Ojca Tadeusza została przewieziona do klasztoru macierzystego w Wąchocku, gdzie w dniu 21.01.2009 r. po uroczystej koncelebrze o godz. 13.00 z udziałem opatów cysterskich, pod przewodnictwem Biskupa Pomocniczego Diecezji Radomskiej Adama Odziomka, nastąpiło wyprowadzenie trumny z ciałem na miejscowy cmentarz parafialny.
Homilia O. Augustyna OCist. na uroczystościach pogrzebowych śp. O. Tadeusza Ziomka OCist.
„W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego„ (2 Tym 4, 7 – 8).
Te słowa św. Pawła Apostoła, w znaczący sposób odnoszą się do zmarłego Ojca Tadeusza Ziomka.
Przyszedł On na świat 5 maja 1935 roku w Lesisku – dzisiejsza dzielnica osiedla Kraków – Nowa Huta, jako szóste dziecko wraz ze Swoim Bratem Bliźniakiem w rodzinie Ziomków.
Św. Paweł, przy pierwszym spotkaniu z Chrystusem, spadł z konia. Ojciec Tadeusz nie musiał spadać z takiego konia, bo na Chrzcie Świętym nadano Mu imię Antoni. Jednak dużo później przyszło Mu spaść z innego konia – z konia śmierci, kiedy to w czasie II wojny światowej, jako kilkuletnie dziecko poważnie zachorował. Nie było wtedy wystarczającej liczby lekarzy i stosownych lekarstw. Mały Antoś umierał. Rozpaczona matka dotarła do jednego z ocalałych z zawieruchy wojennej ojca z pobliskiego Opactwa Cystersów w Mogile i poprosiła Go o udzielenie Sakramentu Namaszczenia Chorych. Mnich widząc głęboką wiarę matki, przyszedł i udzielił umierającemu dziecku wiatyku. Jednak wola Boża była inna. Bóg pozwolił małemu Antosiowi wrócić do zdrowia, a następnie pójść do świątyni i podziękować, za wrócone życie.
Kiedy wybrał się z Mamą do Sanktuarium mogilskiego , aby przed cudownym wizerunkiem Chrystusa Ukrzyżowanego, podziękować za ocalenie, naprzeciw Nich „przewalała’ się potężna machina wojenna – wozy opancerzone, czołgi i działa pancerne, Mama Antosia utyskiwała „jak oni mogą nam kurzyć, kiedy mu idziemy do kościoła”, mały Antoś wpatrzony w majestat mamy myślał „…kim jest ten Bóg, że nawet tak potężne maszyny wojenne winny Mu służyć i nie kurzyć, kiedy on wraz z mamą idzie do kościoła, aby pokłonić się Bogu za ocalone życie”. Czuł się wtedy niezwykle ważny, nie straszna mu była ta wojna.
Po zakończeniu działań wojennych, do Opactwa w Mogile powrócili ocaleni ojcowie i bracia, jednak ojciec, który udzielił Antosiowi Sakramentu Chorych, nie powrócił – pochłonęły go działania wojenne. Późniejszy Ojciec Tadeusz nieraz o nim wspominał i modlił się za niego.
Ojcowie Cystersi założyli w Mogile szkołę średnią dla chłopców. Dowiedział się o niej Antoś i jako szesnastoletni chłopak za zgodą swoich rodziców wstąpił do Klasztoru Cystersów w Mogile i tu kontynuował naukę. To tu złożył śluby wieczyste a następnie zakonne i 28 czerwca 1959 roku otrzymał święcenia kapłańskie z rąk Księdza Biskupa Karola Wojtyły. Z osobą Karola Wojtyły w życiu rodziny Ziomków miały miejsce jeszcze dwa zdarzenia. Kiedyś Kardynał Wojtyła wizytował rodzinną parafię O. Tadeusza i bez zapowiedzi nawiedził dom rodzinny Ziomków. Mama o niczym nie wiedząc, krzątała się po kuchni, a tu nagle wchodzi Ksiądz Kardynał. Przerażonej kobiecie aż naczynie wyleciało z dłoni. Kardynał Wojtyła ze spokojem wyjaśnił, że przychodzi udzielić błogosławieństwa domowi, z którego pochodzi kapłan. A już z samym Ojcem Świętym, Janem Pawłem II, spotkał się O. Tadeusz w Sanktuarium mogilskim w 1979 roku podczas I pielgrzymki Papieża do Polski.
Po studiach Ojciec został skierowany do pracy duszpasterskiej do Opactwa w Wąchocku, w międzyczasie rozpoczął studia na ATK w Warszawie, które ukończył z tytułem magistra.
W 1974 roku przełożeni skierowali Go do pracy duszpasterskiej do Krzeszowa w diecezji legnickiej. Tu w Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej pełnił funkcje proboszcza i kustosza oraz ojca duchowego w dekanacie. Udzielał się jako rekolekcjonista i misjonarz, zawsze cichy, skromny, powszechnie szanowany nie szukający zaszczytów. Ja byłem wtedy Jego wikarym. W 1980 roku Ojciec Tadeusz na krótko wraca do macierzystego Opactwa w Wąchocku. Wówczas ja zostałem proboszczem w Krzeszowie. Po niedługim czasie Ojciec Tadeusz wraca ponownie do Krzeszowa jako mój wikariusz. Pytałem Go wówczas, czy będzie dobrze czuł się w tej roli, a On mi odpowiedział „przecież temu samemu Chrystusowi służymy”. Od tamtej pory nigdy Go o to nie pytałem, a było to również i dla mnie napomnienie, że w służbie kościołowi, poprzez zakon, żadne względy nie mogą wchodzić w rachubę.
Polskie przysłowie mówi, „żeby poznać drugiego człowieka trzeba z nim zjeść beczkę soli”. Razem z Ojcem Tadeuszem zjedliśmy taką beczkę soli. Współpracowaliśmy ze sobą ponad 30 lat. Zawsze mieliśmy ze sobą „wspólny język”, nigdy nie było pomiędzy nami tzw. „cichych dni” – On nie umiał się na nikogo gniewać. Wszystko potrafił zamienić w żart. Doskonale się uzupełniałyśmy w obowiązkach duszpasterskich.
Ojciec Tadeusz posiadał rozległą wiedzę encyklopedyczną. Jego homilie były starannie dopracowane i bardzo głębokie w treść. Zawsze mówił krótko i węzłowato. Tu w Sulejowie pełnił funkcję ojca duchowego dekanatu. Kapłani mieli do Niego zaufanie i często korzystali z dobrych rad Ojca Tadeusza i chętnie się u Niego spowiadali.
Ojciec Tadeusz bardzo lubił zwierzęta, a one Jego. Pamiętam, jak opowiadał, że kiedy poszedł do Klasztoru w Mogile, to rodzice posłali klasztorowi jako posag, krowę. A gdy było Mu smutno i przychodziły chwile zwątpienia, to szedł do tej krowy, karmił ją i patrzył na nią i przypominał sobie chwile spędzone w domu, kiedy pasał ją na łące. W Sulejowie, Jego pupilami były psy, oraz koty. Gdy był w kościele, czekały zawsze na Niego przy furtce, a i niekiedy wchodziły za Nim do kościoła.
Ojca Tadeusza uwielbiały dzieci. Zawsze miał coś do zaoferowania dla nich – cukierek, dobre słowo.
Ojciec Tadeusz miał kilka „przystanków” w Swoim życiu kapłańskim. Pierwszym było Opactwo Cystersów i łaskami słynący krucyfiks z klasztoru w Mogile, Opactwo Cystersów w Wąchocku, Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Krzeszowie, Matka Boża Wniebowzięta w Klasztorze Cystersów w Sulejowie oraz Sanktuarium Maryjne w Boranach na Białorusi, gdzie Ojciec Tadeusz pielgrzymował na każde wakacje, od ponad 20 lat, aby głosić tam słowo Boże i pomagać w pracy duszpasterskiej. Wczoraj zadzwonił do mnie proboszcz z Borun i mówił, ze cała parafia na klęczkach modliła się o wieczną nagrodę w niebie dla Ojca Tadeusza..
Ale przyszedł i ostatni Jego moment pielgrzymowania. Serce wzmocnione sztucznym rozrusznikiem serca zaczęło słabiej pracować. Ojciec kilkakrotnie leżał w szpitalu. Jednak lekarze byli bezradni. Na Jego prośbę udzieliłem Mu w szpitalu Sakramentu Chorych. Dnia następnego Jego stan odrobinę się poprawił. Powiedział wtedy, a było to 3 dni przed śmiercią, że” przez całe życie głosił Chrystusa, mówił tyle kazań o Męce Naszego Pana, ale dopiero teraz przekonałem się jak ciężki jest krzyż umierania”.
Tak, Ojcze Tadeuszu! Jest ciężki, ale Ty go udźwignąłeś, nie sam, lecz z Chrystusem. Nieraz zastanawialiśmy się nad tym, jak ciężko zapewne jest umierać ludziom bez wiary. Kiedy z znikąd nie mają pocieszenia, opieki. I jakże bardzo potrzebna jest nasza modlitwa za konających.
Pozostawiłeś Ojcze Tadeuszu na Swoim biurku pewne zastosowanie Ośmiu Błogosławieństw. Przytoczę je w tym miejscu:
-
Błogosławieni, którzy rozumieją
utykające nogi i trzęsące się ręce osób starszych.
-
Błogosławieni, którzy rozumieją,
tych którzy nie dosłyszą wszystkiego co się do nich mówi.
-
Błogosławieni, którzy rozumieją tych,
którym oko słabnie i myśl staje się powolna.
-
Błogosławieni, którzy poświęcają
osobą starszym nieco czasu i z uśmiechem z nimi rozmawiają.
-
, Błogosławieni, którzy nie powiedzą
„już trzeci raz opowiadasz tą historię”.
-
Błogosławieni, którzy okazują osobom starszym
że są kochane, szanowane i potrzebne.
-
Błogosławieni, którzy, cierpliwie znoszą
ich ociężałość, bezradność i zagubienie.
-
Błogosławieni, którzy ułatwiają im trudy dnia
i pozostają z nimi na drodze do wiecznej Ojczyzny.
W dobrych zawodach wystąpiłeś Ojcze Tadeuszu, bieg ukończyłeś, wiary ustrzegłeś, a na ostatek wieniec sprawiedliwości wręczy Ci sam Pan.
Amen.
.